OnPoint Subscriber Exclusive
Interviews feature exclusive interviews with prominent leaders and thinkers on issues of global importance.

Cyfrowa Przyszłość Europy
Anu Bradford - profesor w Columbia Law School i autor książki The Brussels Effect: How the European Union Rules the World - spotkała się niedawno z wiceprzewodniczącą wykonawczą Komisji Europejskiej Margrethe Vestager. Vestager jest jedną z wiodących umysłów w Unii Europejskiej w kwestii polityki regulacyjnej i gospodarczej i spotkanie to miało na celu omówienie kluczowych zmian i trendów w gospodarce cyfrowej. Od ochrony prywatności i działań antymonopolowych po regulacje dotyczące mowy online oraz politykę innowacji - to, co dzieje się w europejskiej gospodarce cyfrowej, będzie miało głębokie i dalekosiężne konsekwencje dla reszty świata w nadchodzących latach.
Anu Bradford: Większość firm Big Tech była ostatnio w wiadomościach. Zacznijmy od Apple. Komisja Europejska wydała niedawno oświadczenie, w którym stwierdziła, że firma ta nadużywa swojej dominującej pozycji w branży strumieniowego przesyłania muzyki. To jedna z kilku spraw dotyczących konkurencji, które wnieśliście przeciwko dużym amerykańskim firmom technologicznym, w tym także Google i Amazon.
Co dokładnie jest Twoim głównym zmartwieniem w związku z działaniem Big Tech? W końcu konsumenci lubią i polegają na produktach tych firm, a zależność ta wzrosła jeszcze bardziej podczas pandemii. Jaką konkretnie szkodę odczuwa indywidualny konsument i jak wyglądałby bardziej konkurencyjny rynek?
Margrethe Vestager: Konkurencyjny rynek to przede wszystkim otwarty rynek, gdzie każdy, kto chce może inwestować i wprowadzać innowacje. Przypomnij sobie pierwsze działanie UE przeciwko Google w 2010 r. w związku z usługą Google Shopping. W tym przypadku nie było powodu, aby nowy uczestnik rynku inwestował we własną technologię porównywania zakupów, ponieważ świadczone usługi nigdy nie dotarłyby do klientów ze względu na kontrolę wyszukiwania przez Google. Punktem odniesienia dla naszej polityki jest ustawienie technologii i innowacji, tak aby klienci faktycznie mogli z nich korzystać.
Jest to jeden z powodów, dla których włożyliśmy dużo pracy w Ustawęo Rynkach Cyfrowych (DMA), którą Komisja Europejska zaproponowała w grudniu ubiegłego roku. Musimy zapobiec ponownemu wystąpieniu tego, co doprowadziło do problemów z Google Shopping.
W odniesieniu do Apple mamy podejrzenia - i doszliśmy już do wstępnego wniosku - że firma nadużywa swojej dominującej pozycji poprzez App Store. Użytkownik iPhone'a nie może szukać aplikacji w innym miejscu. Mieszkam w Belgii, więc jeśli nie jestem zadowolona z supermarketów Delhaize, mogę udać się do Carrefour (inna sieć supermarketów). Ale jeśli kupię iPhone, nie mam innych możliwości zakupu aplikacji do mojego telefonu. Jeśli myślimy o cyfrowym sklepie z aplikacjami jako o supermarkecie, to ta ekskluzywność wydaje się naprawdę dziwna. Po wejściu w życie DMA użytkownicy ci będą mogli mieć inne sklepy z aplikacjami na swoich telefonach.
AB: DMA jest częściowo motywowane uznaniem, że obecny zestaw narzędzi do wnoszenia spraw przeciwko firmom Big Tech nie wystarcza. Ukarałaś Google grzywną w wysokości około 10 miliardówdolarów, ale te kary nie stworzyły konkurencyjnego rynku wyszukiwania w Internecie. Jesteś pewna, że DMA to zmieni?
MV: Uważamy, że sytuacja naprawdę się zmieni. W Europie nie mamy zakazu monopolu; raczej zakazujemy zachowań monopolistycznych. Każda firma może odnieść sukces i rozwijać się w UE. Ale z tą pozycją wiąże się też odpowiedzialność. Zgodnie z DMA firma, która została wyznaczona na strażnika, będzie miała szereg obowiązków i będzie podlegać szeregowi zakazów. Te warunki otworzą rynek.
Należy pamiętać, że jest to wyjątkowy rynek, ponieważ jest cyfrowy. Musimy uwzględnić takie cechy jak: efekty sieciowe, koszty krańcowe zbliżające się do zera, rynki, na których użytkownicy płacą danymi, a nie pieniędzmi. Moim zdaniem jest to rynek, na którym można mieć zarówno gigantycznych strażników, jak i tętniący życiem ekosystem przedsiębiorczości i innowacji.

Winter Sale: Save 40% on a new PS subscription
At a time of escalating global turmoil, there is an urgent need for incisive, informed analysis of the issues and questions driving the news – just what PS has always provided.
Subscribe to Digital or Digital Plus now to secure your discount.
Jednak w obecnym stanie rzeczy istnieje szereg obszarów, w których nie widzimy innowacyjnych odpowiedzi, których można by się spodziewać. Na przykład w kwestii prywatności. Na konkurencyjnym rynku można oczekiwać, że będzie o wiele więcej usług spełniających te podstawowe wymagania konsumentów z wbudowaną ochroną prywatności jako domyślną.
AB: Wskazuje Pani na skrzyżowanie prywatności i prawa konkurencji. Mówiło się ostatnio dużo o firmie Apple, bo wypuściła nową funkcję ochrony przed śledzeniem na swoich urządzeniach. Wielu obrońców prywatności z zadowoleniem przyjmuje fakt, że firma wydaje się wprowadzać innowacje w kierunku wartości, którą wszyscy uważamy za ważną. Ale inni postrzegają ten ruch jako przykład umocnienia dominującej pozycji Apple i ograniczenia konkurencji. Inne firmy - zwłaszcza Facebook - są postrzegane jako przegrane.
Czy podobała Ci się ta nowa funkcja, czy masz jakieś obawy?
MV: Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Funkcja jest prosta. Większość ludzi zrozumie, o co są pytani, gdy pojawi się pytanie, czy chcą, aby dana aplikacja ich śledziła, nawet jeśli jej nie używają. To ważna lekcja, której wciąż się uczymy, jeśli chodzi o egzekwowanie praw do prywatności: musimy to uprościć.
Jedyną obawą jest to, że powinno to dotyczyć również samej firmy Apple. Z mojego dotychczasowego rozumienia Apple twierdzi, że tak jest. Ważne jest równe traktowanie różnych aplikacji. Jednak Apple naciska na modele biznesowe, które opierają się na świadczeniu rzeczywistej usługi, a nie tylko na gromadzeniu danych. Ze świadomą zgodą użytkownicy mogą podejmować decyzje o tym, ile chcą zapłacić - walutą są tutaj dane - za te usługi.
Biznes w Europie
AB: Mówiąc o Big Tech prawie zawsze mamy na myśli firmy amerykańskie. W związku z tym niektórzy w Stanach Zjednoczonych zaczęli postrzegać działania UE jako formę protekcjonizmu napędzanego zazdrością. Jak reagujesz na tę krytykę?
MV: Patrząc na fakty dotyczące przypadków i rynków, naprawdę trudno jest znaleźć jakiekolwiek poparcie dla tej „teorii zazdrości.” W końcu pierwsza sprawa - przeciwko Google Shopping - rozpoczęła się od skarg firm amerykańskich, z których wiele stwierdziło, że nie mogą prowadzić biznesu na rynku UE tak jakby chcieli. Co więcej, jeśli spojrzysz na to, ile europejskich firm zostało kupionych przez gigantów technologicznych w ciągu ostatnich kilku lat, to zdasz sobie sprawę, że przyjeżdżają do Europy po innowacje, które mają tu miejsce.
Dlaczego więc nie ma europejskich gigantów w segmencie między przedsiębiorcami a konsumentami w gospodarce cyfrowej? Jednym z powodów jest brak jednolitego rynku cyfrowego i rynku kapitałowego potrzebnego do tego rodzaju rozwoju. Dokładamy wszelkich starań, aby naprawić oba niedociągnięcia, a wysiłki te utorują drogę do drugiej fazy digitalizacji - digitalizacji przemysłu - która będzie się koncentrować na zdrowiu, energii, transporcie, rolnictwie i usługach publicznych, gdzie rynki europejskie są dość solidne. Już teraz jest duże zapotrzebowanie na innowacje, więc ciekawie będzie zobaczyć, jak Europa wypada w porównaniu.
AB: Ale kiedy zagraniczne firmy robią zakupy w Europie, czasami są wspierane przez państwowe dotacje, co budzi obawy co do integralności jednolitego rynku i równych szans. Aby temu zaradzić, Komisja Europejska niedawno przedstawiła propozycję uregulowania zagranicznych dotacji, które wspierają zagraniczne firmy działające w UE, a nawet finansują ich przejęcia europejskich firm. Jakiego konkretnego wpływu spodziewasz się po tym rozporządzeniu?
MV: Dążymy do sprawiedliwości. UE kontroluje pomoc państwa od 60 lat, aby taka pomoc nie prowadziła do nierównych szans ani nie wpływała negatywnie na wymianę handlową. To jest coś, z czym żyją europejskie przedsiębiorstwa. Ale pojawia się problem, gdy mają konkurentów, którzy mogą nabyć europejskie przedsiębiorstwa lub wygrać przetarg za pomocą zagranicznego dotowania, a nawet zdać się na dotacje państwowe na pokrycie kosztów operacyjnych. To nie jest uczciwa konkurencja.
To co proponujemy to po prostu narzędzie, które pozwoli nam przyjrzeć się tym kwestiom i powiedzieć: „Musisz nas powiadomić, jeśli masz w księgach dotację, starając się o nabycie spółki europejskiej lub uczestnictwo w europejskim przetargu.” Jeśli ktoś tego nie zrobi, powinniśmy mieć możliwość powiedzenia: „Jeśli otrzymamy informacje rynkowe, jeśli ktoś narzeka, jeśli uznamy, że coś jest nie tak, możemy to zbadać.”
A ponieważ nie zawsze jest łatwo zdobyć współpracę, sugerujemy, że powinniśmy być w stanie podjąć decyzję w oparciu o wszelkie posiadane przez nas informacje. W ten sposób zainteresowane strony mają motywację, aby przekazać nam więcej informacji, abyśmy mogli rozważyć wszystkie dowody dotyczące efektu danej dotacji. Jest nadzieja, że stworzy to środek odstraszający. Najlepszym możliwym rezultatem jest to, że kiedy firmy przyjeżdżają tutaj, aby robić interesy, dzieje się tak dlatego, że naprawdę chcą robić interesy, a nie dla jakichś innych celów.
AB: Wiemy, że to rozporządzenie może mieć wpływ na wiele chińskich firm. Czy słyszałeś jakieś reakcje ze strony chińskiego rządu.
MV: Nie. Ale ważne jest również, aby powiedzieć, że chodzi o zapewnienie uczciwości na rynku europejskim. Wiele elementów wniosku odzwierciedla nasze własne myślenie o kontroli pomocy państwa w europejskich państwach członkowskich. Można mieć nadzieję, że ludzie zobaczą, że propozycja jest proporcjonalna i wyważona.
Autonomia i Suwerenność
AB: Ta dyskusja wskazuje na szerszą koncepcję, która staje się obecnie modnym hasłem: idea europejskiej autonomii strategicznej i suwerenności cyfrowej. Toczy się wiele dyskusji na temat tego, co w ogóle oznaczają te terminy. Jak byś je zdefiniowała? Co oznaczałoby dla UE suwerenność cyfrową i czy jest to wykonalny cel polityczny?
MV: Nie chcę komplikować sprawy, więc nazwijmy to „otwartą autonomią strategiczną.” Jedną z rzeczy, których nauczyliśmy się przez dziesięciolecia jest to, że duża część siły Europy wynika z jej otwartości. Europa jest preferowanym partnerem handlowym dla 74 krajów. Współpracujemy z ludźmi z całego świata w biznesie, badaniach, innowacjach i wielu innych dziedzinach.
Ale świat się zmienia. Wraz z pojawianiem się nowych wzorców geopolitycznych musimy znaleźć najlepsze sposoby, aby nadal służyć europejskim interesom. Zwykle odbywa się to w sposób globalny lub wielostronny. Na przykład w interesie Europy jest należycie działająca Światowa Organizacja Handlu oraz utrzymywanie trwałych sojuszy w ramach Międzynarodowego Związku Telekomunikacyjnego. Jednak w innych dziedzinach nasze interesy są bliżej domu. Na przykład tylko 10% wszystkich półprzewodników jest obecnie produkowanych w Europie i chcemy zwiększyć tę liczbę do 20% (tych najbardziej zaawansowanych) w ciągu następnych dziesięciu lat.
Otwarta autonomia strategiczna nie polega na robieniu wszystkiego samemu; ale chodzi o robienie więcej. Europa to ogromna maszyna regulacyjna, dlatego ważne jest, aby mieć niezbędne doświadczenie praktyczne, aby wiedzieć, co reguluje. To właśnie uważam za suwerenność cyfrową.
Ale ważne jest, abyśmy wzmocnili ten koncept. Nie może to być w nieskończoność abstrakcyjną debatą na wysokim szczeblu. Liczy się to, co robimy w namacalnym sensie, niezależnie od tego, czy wyznaczamy cele na zaawansowanych półprzewodnikach, budujemy naszą sieć komputerów o wysokiej wydajności, czy też uruchamiamy co najmniej jeden komputer kwantowy w ciągu najbliższych pięciu lat.
AB: Kolejnym krytycznym obszarem innowacji jest sztuczna inteligencja, która będzie miała zasadnicze znaczenie dla dążenia Europy do suwerenności cyfrowej i dobrobytu gospodarczego. Również w tym przypadku UE zaproponowała przełomowe rozporządzenie: UstawęoSztucznejInteligencji. Zarówno po to, aby zachęcić do stosowania sztucznej inteligencji, jak i chronić europejskich konsumentów i obywateli przed związanymi z tym zagrożeniami. Czy to rozporządzenie zapewnia właściwą równowagę między innowacjami a środkami ostrożności? Szerzej, jak myślisz o związku między innowacjami a regulacjami?
MV: Może to zabrzmieć dziwnie, ale celem regulacji jest pełne objęcie AI. W ten sposób zapewniasz, że klienci czują się bezpiecznie, a osoby wdrażające technologię czują się dobrze w środowisku regulacyjnym. Ustawa o sztucznej inteligencji ucieleśnia piramidę. Na dole jest wiele rzeczy, które nie zostały zmienione przez rozporządzenie. Na następnym poziomie - na przykład website chatbot - jedynym wymaganiem jest przejrzystość interakcji: ludzie powinni wiedzieć, że wchodzą w interakcję z cyfrowym kodem.
Staje się to nieco trudniejsze, gdy zbliżasz się do szczytu piramidy, ponieważ tam znajdują się technologie, które mogą stanowić zagrożenie dla naszych podstawowych wartości. Były już przypadki, w których sztuczna inteligencja wykorzystywana przez służby socjalne lub organy ścigania okazała się stronnicza. Jeśli chodzi o sprawy społeczne, chcesz być widziany jako ten, kim jesteś, a nie tylko jako iteracja określonej płci, rasy lub pochodzenia społecznego.
Tak więc regulacja wymaga, aby sztuczna inteligencja wykorzystywana przy podejmowaniu decyzji o zatrudnieniu, kredytach hipotecznych itp. opierała się na wysokiej jakości danych. Decyzje muszą być możliwe do wyjaśnienia. W pętli musi być człowiek i należy zastosować najbardziej rygorystyczne środki bezpieczeństwa cybernetycznego. Zapewniając podstawowy poziom zaufania, regulacja powinna być czynnikiem sprzyjającym rynkowi. Ludzie powinni móc powiedzieć: „Chcemy korzystać z tej usługi, ponieważ możemy być pewni, że zadbano o podstawy.”
Na samym wierzchołku piramidy są przypadki, w których po prostu powiedzielibyśmy: „To niemożliwe. Jest to sprzeczne z naszymi wartościami.” Mam tu na myśli takie rzeczy, jak zdalna identyfikacja biometryczna w przestrzeni publicznej, gdzie rządy opracowują punktację społeczną dla poszczególnych osób. Powinno to być zabronione, być może z wyjątkiem używania zdalnej identyfikacji biometrycznej przez ograniczony czas w celu zapobiegania nieuchronnemu atakowi terrorystycznemu lub w celu odnalezienia zaginionego dziecka.
Chodzi o to, aby umożliwić jak najlepsze wykorzystanie technologii. Aby to zrobić musimy skupić się na konkretnych przypadkach i związanym z nimi ryzyku, aby zapewnić proporcjonalność. Powinniśmy pamiętać o wszystkich niesamowitych rzeczach, w których sztuczna inteligencja już nam pomaga i pomoże nam w przyszłości. Powinniśmy umożliwić innowacje w tych zastosowaniach, a rozporządzenie pomaga to osiągnąć, tworząc zaufanie potrzebne do otwarcia rynku. Całkowicie nieuregulowane środowisko dla sztucznej inteligencji nie jest tym, co daje nam najlepsze innowacje.
Musimy także otworzyć finansowanie sztucznej inteligencji. W następstwie wniosku regulacyjnego wydaliśmy również nowy skoordynowany plan inwestycji w sztuczną inteligencję, aby można było przeznaczyć więcej pieniędzy na innowacje w tej dziedzinie.
Wojny o Język
AB: AI zasila również algorytmy na platformach mediów społecznościowych, określając, która mowa jest wzmacniana, a która wyciszana. Wydaje się, że niedawno zaproponowana przez UE UstawaoUsługachCyfrowych (DSA) ma na celu wprowadzenie tutaj większej przejrzystości i odpowiedzialności. Czy ustanowi demokratyczny nadzór nad mową w Internecie? Kto Twoim zdaniem powinien decydować, która mowa jest szkodliwa, a która jest dozwolona?
MV: Ta decyzja dotyczy państw członkowskich UE. DSA nie dotyczy treści; chodzi o procesy potrzebne do zapewnienia, że usługi cyfrowe działają w sposób, który wspiera decyzje podejmowane w naszych demokracjach dotyczące tego, co jest legalne, a co nielegalne. Różne państwa członkowskie będą podejmować różne decyzje dotyczące języka nienawiści. Niektóre będą bardzo surowe, inne mniej; w zależności od wielu czynników, takich jak kwestie kulturowe i sposób prowadzenia publicznego dyskursu przez dany kraj. Na przykład, porównując tylko Duńczyków i Szwedów, spodziewalibyśmy się dwóch bardzo różnych podejść.
DSA zapyta platformy o dwie rzeczy. Po pierwsze, będą musieli stworzyć mechanizm umożliwiający użytkownikom składanie skarg lub dochodzenie roszczeń w przypadku usunięcia ich postów lub całych profili. W ten sposób te decyzje nie będą tak jednostronne. Po drugie, DSA będzie wymagało ogólnej oceny ryzyka. Firmy technologiczne będą musiały zadać sobie pytanie, czy ich platformy będą stanowić zagrożenie dla demokracji i co mogą zrobić, aby złagodzić to ryzyko.
Media społecznościowe mogą być świetnym motorem demokracji; ale może też być odwrotnie. Pracuję nad programem, który ma pomóc większej liczbie kobiet angażować się w politykę, a problemem, z którym się wciąż spotykamy, jest język nienawiści i zastraszanie w Internecie, które wyraźnie mają na celu zniechęcanie kobiet do uczestnictwa. Jednocześnie platformy te stwarzają ludziom możliwości wyrażania swoich pomysłów i interakcji z innymi. Ostatecznie uważam, że pełna demokracja będzie miała stronę fizyczną i stronę wirtualną. Musimy upewnić się, że strona wirtualna wzmacnia, a nie osłabia naszą demokrację.
AB: Jedno z najtrudniejszych pytań dotyczy tego, gdzie wyznaczyć granicę między zdecydowaną wolnością słowa a ograniczeniem tego rodzaju języka nienawiści, która podważa godność i samą demokrację. W Stanach Zjednoczonych, gdzie ludzie tradycyjnie przyjmowali bardzo szerokie pojęcie wolności słowa, wielu czuje się nieswojo z powodu braku granic możliwości wypowiedzi w Internecie. Ale jednocześnie istnieją silne zastrzeżenia do pomysłu rządu lub prywatnej korporacji regulującej wolność słowa.
Jedno z eksperymentalnych rozwiązań, tak zwany sąd najwyższy Facebooka - niezależna rada nadzorcza - było ostatnio w wiadomościach. Jakie są Twoje poglądy na temat tej wersji demokratycznego nadzoru? Czy takie podejście spełnia kryteria przejrzystości i odpowiedzialności?
MV: Myślę, że to dobry pomysł. Częścią bycia odpowiedzialnym biznesem jest ustanowienie własnych mechanizmów odpowiedzialności i przejrzystości. Ale to nie znaczy, że będzie to wystarczające, ani dla przejrzystości, ani z punktu widzenia ochrony interesu publicznego. Będziesz mieć swoje warunki użytkowania, ale będziesz mieć również swoje podejście do angażowania się w szersze społeczeństwo. Domyślam się, że między nimi będzie zwykle duży stopień nakładania się. Jednak przejrzystość jest ważna, abyśmy mogli nadal omawiać kwestie z szarej strefy - takie jak mowa, która jest szkodliwa, ale nie jest nielegalna. To nie jest dyskusja, którą można zakończyć raz na zawsze. Dlatego potrzebujemy procesów w celu zachowania przejrzystości, a procesy te muszą być zakotwiczone w ramach prawnych, które mają takie same zasady dla wszystkich.
Nie możemy więc polegać tylko na indywidualnym biznesie. Chociaż uważam, że Facebook się poprawił - obecnie usuwa się wiele oczywiście nielegalnych rzeczy - uważam również, że te procesy powinny być zakotwiczone w prawodawstwie, które jest tworzone, omawiane i przyjmowane przez naszych wybranych przedstawicieli.
Efekt Brukselski
AB: Firmy Big Tech są regulowane przez kilka jurysdykcji; ale UE była najbardziej energiczna w tworzeniu nowych ram prawnych, które okazały się mieć szeroki globalny zasięg - to, co nazywam „efektem Brukseli.
Doskonałym przykładem jest Ogólne Rozporządzenie o Ochronie Danych w Europie (GDPR). Firmy przestrzegały GDPR w ramach swojej globalnej działalności, ponieważ jest to łatwiejsze i tańsze niż utrzymywanie innych praktyk w różnych krajach. Podobnie, normy dotyczące języka nienawiści pojawiły się w ramach różnych kodeksów postępowania negocjowanych przez te firmy z UE. Wiele innych rządów wykorzystało prawo UE jako wzór dla swoich własnych systemów regulacyjnych. Tak więc jestem ciekawa, czy przygotowując przepisy, myślisz o globalnych konsumentach. Jaka jest korzyść dla UE, gdy prawo UE jest powielane na rynku globalnym?
MV: Myślę, że masz rację co do „efektu Brukseli.” Europa wyprzedziła konkurencję, kiedy wprowadzono GDPR. Wiele innych podmiotów zaczyna teraz nadrabiać zaległości w przepisach, które są podobne, choć nie dokładnie takie same. Myślę, że najnowszym przykładem są Indie, wraz z kilkoma stanami USA.
Kiedy projektujemy prawodawstwo dla Europy staramy się, aby nasze wartości stały się rzeczywistością w życiu codziennym. Ale nasze wartości nie są tylko europejskie. Myślę, że z większością demokracji łączy nas coś fundamentalnego, jeśli chodzi o poszanowanie integralności i godności każdego człowieka. To nie jest tylko europejska idea. Jest to również pojęcie amerykańskie, japońskie i południowoafrykańskie. Myślę, że właśnie dlatego nasze ustawodawstwo inspiruje innych i mam nadzieję, że nadal będzie to robić, ponieważ potrzebujemy, aby światowe demokracje zjednoczyły się.
Nie będziemy mieć globalnego DSA ani DMA. Ale może będziemy mieli wyrównanie prawne i wspólny sposób myślenia. W ciągu ostatnich kilku lat coraz więcej ludzi i coraz więcej jurysdykcji zaczęło myśleć w ten sam sposób o tych kwestiach. To dramatyczna zmiana. Teraz celem jest ustalenie, jak przełożyć ten wspólny sposób myślenia na ramy prawne.
Oczywiście mam nadzieję, że Europa również może tu inspirować. Ale czuję również pokorę, że inni podążają tą samą ścieżką niekoniecznie dlatego, że nasza jest najlepsza, ale dlatego, że odzwierciedla fundamentalny impuls demokracji. Ponownie potrzebujemy, aby demokracje zjednoczyły się. Wyłania się systemowa rywalizacja między demokracjami i krajami niedemokratycznymi. Uważam, że w UE powinniśmy pokazać, że demokracje mogą pomóc ludziom w życiu codziennym.
AB: Oczywiście za czasów byłego prezydenta USA Donalda Trumpa istniał głęboki transatlantycki podział w wielu kwestiach politycznych, w tym dotyczących gospodarki cyfrowej. Wiele mówiło się o tym, że nie będziemy się mierzyć z regulacjami, przepływami danych, podatkami cyfrowymi czy prawem antymonopolowym. Niektóre z tych różnic pozostają dość zakorzenione.
Mimo to wielu powiedziałoby, że USA zbliża się teraz do pozycji europejskiej. Amerykańska Federalna Komisja Handlu i Departament Sprawiedliwości rozpoczęły działania antymonopolowe przeciwko niektórym dużym firmom cyfrowym. W swoim tweecie Jake Sullivan - Doradca ds. Bezpieczeństwa Narodowego prezydenta USA Joe Bidena - z zadowoleniem przyjąłunijne przepisy dotyczące sztucznej inteligencji i potwierdził gotowość Ameryki do współpracy z innymi podobnie myślącymi krajami w zakresie regulacji tych technologii. Widzimy również potencjalny postęp w opodatkowaniu usług cyfrowych, przy czym Stany Zjednoczone badają możliwości globalnej współpracy w zakresie podatków od przedsiębiorstw w ujęciu bardziej ogólnym.
Biorąc pod uwagę te wydarzenia, czy jesteś optymistką, jeśli chodzi o powrót do ściślejszego sojuszu transatlantyckiego?
MV: Jestem optymistką, czy to z natury, czy z wyboru, ponieważ uważam, że pesymiści nigdy nic nie robią. Dlaczego mieliby coś robić, skoro zakładają, że jutro będzie gorzej? Ale mój optymizm nie jest optymizmem samym w sobie. Odzwierciedla fakty. W Stanach Zjednoczonych zachodzą poważne zmiany pod względem geopolitycznym. Cieszy mnie fakt, że w dyskusjach na temat podatków, prawa antymonopolowego i prywatności jesteśmy już w zupełnie innym miejscu niż kilka lat temu. To nie znaczy, że zgadzamy się we wszystkim. Ale torujemy drogę do czegoś naprawdę fundamentalnego: demokracji współpracujących ze sobą.
Rozważmy mały, ale dobry przykład, dlaczego w dzisiejszej rywalizacji systemowej ma tak duże znaczenie, że demokracje mogą przyjmować jednolity front. W zeszłym roku w Międzynarodowym Związku Telekomunikacyjnym Chiny przedstawiły propozycję, która zasadniczo wywróciłaby architekturę Internetu do góry nogami, czyniąc go znacznie bardziej scentralizowanym i kontrolowanym przez rządy. Szereg demokracji zjednoczyło się, aby odrzucić tę propozycję i powinniśmy być zadowoleni, że to zrobiły. Konieczna będzie jednak ciągła czujność, aby odeprzeć te zagrożenia dla systemu i pokazać, że demokracje potrzebują innych demokracji, aby działać na rzecz swoich obywateli.
Następny Rozdział
AB: Przetestujmy Twój optymizm. Opierając się na idei UE jako globalnego supermocarstwa regulacyjnego, czy Europa może również stać się potęgą technologiczną? Kiedy zobaczymy europejskiego giganta technologicznego, który będzie rywalizował z takimi firmami jak Google, Amazon, Apple, Facebook i Microsoft? Jak mogłoby się to stać?
MV: Wspomniałam wcześniej, że zaczynamy drugi rozdział digitalizacji. Ostatnie dziesięć lat dotyczyło wzrostu między przedsiębiorstwami a konsumentami. Następna będzie przemysłowa digitalizacja zdrowia, transportu, energii, rolnictwa i usług publicznych. Dobra i usługi publiczne to mocne strony Europy. Nasze wysoce zaawansowane systemy energetyczne są w trakcie przejścia na odnawialne źródła energii, jesteśmy również zaawansowani w rolnictwie.
Istnieje bardzo duże zapotrzebowanie na rozwiązania technologiczne, które umożliwią tym sektorom rozwój i radykalną transformację w nadchodzących latach. Europa ma kulturę przemysłową i przedsiębiorczą, która napędza tę erę digitalizacji. Aby obsłużyć wszystkie dane, które są obecnie generowane, pojawią się nowe rodzaje firm cyfrowych. Jednak wiele z nich będzie dotyczyło firm, więc niekoniecznie usłyszysz o nich tyle, ile o usługach, z których korzystasz co dzień na smartfonie.
Niemniej jednak biznes ma fundamentalne znaczenie dla funkcjonowania naszego społeczeństwa, a digitalizacja przemysłu będzie szczególnie ekscytująca w kontekście europejskim. Jest tak wiele rzeczy, których po prostu nie możemy zrobić bez technologii cyfrowych. Na przykład prawdopodobnie nie da się walczyć ze zmianą klimatu bez narzędzi cyfrowych. Myślę, że najnowsze szacunki sugerują, że 20% emisji można rozwiązać w ciągu najbliższych dziesięciu lat za pomocą środków cyfrowych.
AB: Jak więc spodziewasz się, że świat będzie wyglądał za dziesięć lat? To długi czas w gospodarce cyfrowej. Czy ostatecznie zwyciężą wartości europejskie z bardziej zorientowaną na człowieka, sprawiedliwą, integracyjną i demokratyczną gospodarkę cyfrową?
MV: Zawsze boję się tego rodzaju pytań. Tak wiele wydarzyło się w ciągu ostatnich dziesięciu lat, a jedyną rzeczą, którą widzę jako wspólną jest walka o uczynienie naszych społeczeństw bardziej inkluzywnymi. Kryzys finansowy 2008 r. był pod wieloma względami okropny, ale jedną z najgorszych kwestii było to, że ludzie byli zwalniani i czuli się, jakby zostali zwolnieni nie tylko z pracy, ale także ze społeczeństwa. Wielu nie miało dokąd pójść i od tamtej pory borykamy się ze spuścizną po tym wydarzeniu.
Właśnie wróciłam z organizowanego w Portugalii szczytu społecznego w Porto, na którym widziałam europejskich szefów państw i rządów, pracodawców, liderów związków i grup społeczeństwa obywatelskiego, którzy spotykali się, aby uznać potrzebę integracyjnego społeczeństwa, które nie jest przeszkodą dla wzrostu. Będąc świadkiem tego myślę, że za dziesięć lat wiele rzeczy się zmieni i że zrobimy postęp w pomaganiu wszystkim w poczuciu przynależności do społeczeństwa.
AB: Jakie jest najważniejsze dziedzictwo, które chcesz zostawić jako najpotężniejszy regulator branży technologicznej?
MV: To, co wyciąga mnie z łóżka każdego poranka to praca polegająca na pokazywaniu każdemu z nas, że mamy wybór i że nasze wybory mają znaczenie. Uważam, że uświadomienie sobie tego bardzo pomaga. Każdy powinien mieć poczucie, że to, co robi prowadzi do zmian, a jest to szczególnie prawdziwe na rynku. Kiedy masz otwarty, konkurencyjny rynek, konsumenci i obywatele mają wybór i mogą coś zmienić.
Podobnie w demokracji indywidualny wkład może mieć znaczenie. Dla mnie jest to akt wzmacniania i umożliwienia, który napędza to, co robię i określa, co chciałabym osiągnąć. Dzięki cyfryzacji możemy wreszcie spełnić niektóre obietnice, które słyszymy od dziesięcioleci, jeśli chodzi o zdrowie, edukację i inne kwestie. To byłoby moje skromne życzenie.
Z angielskiego przetłumaczyła Marz McNamer